Blog > Komentarze do wpisu
Dom pod Królami
Trudno mi pisać o wydarzeniach których nie mam prawa pamiętać, w których nie uczestniczyłam lub byłam zbyt mała by cokolwiek rozumieć. Odkrywanie prawdy zajmuje wieki. Chwilami wydaje mi się że błądzę w ogromnym labiryncie i tylko gdzieniegdzie pobłyskuje skrywana przez mroki minionego czasu i ludzkich intencji nić Ariadny.
Długo nosiłam się z myślą by napisać kilka słów o ugodzie. Ugodzie która nie powinna była być zawarta, ugodzie, która mój tata podpisał , choć wcale nie chciał tego czynić. Ugodzie z której z resztą szybko i zgodnie z prawem się wycofał. Bo czasem ulegamy presji - otoczenia, sytuacji, autorytetu. Nie potrafimy sobie potem wyjaśnić i wybaczyć dlaczego tak a nie inaczej się stało, chcielibyśmy cofnąć czas do momentu popełnienia błędu, odwrócić konsekwencje. Myślę, że w mniejszym lub większym stopniu spotkało to kiedyś w życiu każdego czytającego te słowa. Czasem są to sprawy mniejszej wagi o których z czasem można zapomnieć i wpisać jedynie w życiowe doświadczenie, czasem ciężar ich może okazać się zbyt duży, przytłoczyć na całe życie, zawisnąć nad grobem. Jest w Warszawie taki dom - Dom pod królami. Swoją siedzibę ma tam ZAiKS - Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych. Ta znana rzeszy twórców organizacja ma w swoim statucie oprócz możliwości pobierania i wypłacania tantiem twórcom wpisane jeszcze kilka istotnych funkcji - ochronę praw autorskich i rozwiązywanie sporów pomiędzy jej członkami. Działał tam i jak myślę działa nadal tak zwany Sąd Koleżeński. To był 16 maja 1975 roku. Miałam wtedy 5 miesięcy. Nie wiem czy do Warszawy pojechaliśmy całą rodzinaą wspólnie, czy tylko tata i mama razem. W każdym razie w czasie, kiedy mama odbywała radosną wycieczkę po Domach Handlowych Centrum, tata udał się do ZAiKS-u. Poszedł tam pełen optymizmu i nadziei na pomyślne rozwiązanie konfliktu. Miał ufność, że ów poprzedzony uprzednio wysłanym przez niego pismem “proces” wyjaśni, uporządkuje kwestie autorstwa i pogodzi zwaśnione strony, a on wróci potem do Bielska by spokojnie kontynuować pracę nad kolejnymi filmami. Tak się nie stało. Wszedł ufny na rozwiązanie problemów człowiek, wyszedł zdruzgotany starzec, któremu odebrano dorobek dwudziestu lat pracy. Mama wspominała potem że nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie i że właściwe od tego momentu zaczął podupadać na zdrowiu. Tam jak pisał potem, pod wpływem silnej sugestii podpisał ugodę. Jej treść była prosta, Alfred Ledwig bierze plastyczny wizerunek Bolka i Lolka może sprzedawać go na prawo i lewo, tata może sobie pisać scenariusze i reżyserować filmy. Postacie zostały rozdarte wpół, a prawa podzielone na literackie i plastyczne. Być może tata pogodziłby się z tym wyrokiem gdyby Ledwig nie otworzył wówczas Atelier Bolka i Lolka, nie zrobił sobie papieru firmowego z postaciami i nie nazywał wszem i wobec “ojcem Bolka i Lolka". Osiem miesięcy później tata pisemnie wycofał się z ugody a sprawa o autorstwo plastycznych postaci Bolka i Lolka trafiła do Sądu. Tym razem prawdziwego. Pomimo tego, że z chwilą wycofania się z ugody dokument stracił ważność, Alfred Ledwig nadal się nim posługiwał wysyłając to nieszczęsne oświadczenie do osób, które umieszczały wizerunek postaci na swoich produktach, czy do mediów by fałszować rzeczywistość. Ta ugoda wyciągana jest do tej pory a spadkobiercy Alfreda Ledwiga usiłują wszystkich przekonać iż nie straciła na ważności.
List taty do ZAiKS

Wycinek z "Polityki" w ktorym Ledwig nazywa sie Autorem Bolka i Lolka

Szkic skargi Władysława Nehrebeckiego do Polityki

niedziela, 06 stycznia 2013, marzena_ne
|
|